piątek, 25 lipca 2014

"What's up", czyli o relacji z wakacji.


Cześć wszystkim!
Dziś przychodzę do Was z relacją z moich wakacji. Nie będę się teraz rozpisywać, ponieważ wiem, że ten wpis będzie miał dużo zdjęć i ich opisów, więc nie chcę przedłużać i zaczynamy.



Na pierwszy ogień pójdą zdjęcia z telefonu. Jest tu mieszanka z Instagrama i także tych, które nigdzie nie były opublikowane. 


1) Przyjechaliśmy wtedy dopiero do Świnoujścia i sprawdzaliśmy jaka jest woda, uparłam się, że wejdę dużo dalej, ale już na tym etapie było mi bardzo zimno. Aż wstyd się przyznać, ale przez całe wakacje, dalej niż po uda nie weszłam :(

2) Stopy moje i siostry. Wybrałyśmy się na zachód słońca i na szczęście udało nam się zdążyć. Była wtedy naprawdę piękna pogoda. 

3, 4) Tu już kolejny dzień, kolejny strój i kolejne selfie. Uwielbiam taką popołudniową pogodę na plaży, gdy słońce jest już dość nisko i jest idealnie do robienia miliona zdjęć. 


5) Zdjęcie pojawiło się już na blogu jakiś czas temu. Przedstawia stópki naszej trójki, wszystkie kobitki, najmłodsza oczywiście też musi być :) 

6) Selfie z siostrą zaliczone :3 Mamy ich całkiem sporo, ale to najbardziej nadawało się do opublikowania. W sekrecie powiem Wam, że zdjęcie na Wolińskiego z windy też jest. 

7,8) Niezbędnik plażowy, czyli chłodny napój, okulary przeciwsłoneczne, lekka książka do odmóżdżenia i kapelusz z dużym rondem, który nie załapał się do zdjęć. 


9) Widok z latarni morskiej. Aby się tam dostać musieliśmy przepłynąć promem na drugą stronę Świnoujścia, następnie jechać autobusem ponad pół godziny, aby znaleźć się na totalnym pustkowiu otoczonym wielkimi terminalami. Gdy już po 20 minutach czekania w kolejce, udało się dostać na szczyt, to tak niesamowicie wiał wiatr, że łącznie na górze byliśmy 2 minutki. Więcej mnie tam nie będzie :) 

10) Zdjęcie z promu w dniu przyjazdu. Aby przepłynąć do Świnoujścia czeka się na promie jakieś 5 minutek. A na sam przejazd czeka się około 20-30 minut, w zależności od pory dnia. 

11) Selfie w lustrze też musiało być :) 

12) Piękny zachód słońca. Dla takich chwil warto przyjeżdżać specjalnie nad morze. 


13) Jednego dnia wszyscy zgodnie stwierdziliśmy (nawet mała Zuzia), że mamy ochotę zjeść pizzę na obiad. No i zabraliśmy się za szukanie w internecie po opiniach, jakiejś całkiem dobrej Pizzerii. Takim sposobem trafiliśmy do Mamma Mia, którą bardzo polecamy :) Bardzo smaczna pizza. 

14) Gdy była chłodniejsza pogoda na plaży nie braliśmy ze sobą zimnych napoi, tylko kupiliśmy sobie kawę. Chyba najbardziej smakowała młodej, ponieważ zjadła mi całą piankę z Cappucino :) 

15) Za to tutaj wersja wieczorna z siostrą na plaży, na orzeźwienie zimny Radler, jak najbardziej polecamy. 

16) Nasze nowe nabytki (pamiątki z wakacji) w postaci uroczych bransoletek z misiami Tous. Moja jest ta po prawej, podobno ze szlifowanego kryształu górskiego.


17) Nastał czas powrotu, więc trzeba było się zaopatrzyć w coś na drogę. Chociaż jak się okazało gazetka starczyła na 20 minut czytania i oglądania, bo nie za wiele ciekawego w niej było. 

18) Piękna pełnia księżyca, która towarzyszyła nam przez całą drogę do domu.

19) Dłoń moja i Zuzi, porównywałyśmy, która większa. Przy okazji była frajda z robienia zdjęć i późniejszego ich przeglądania. Mała mi pomagała wybierać.

20) Urocza siostrzenica z jej wiernym towarzyszem i najlepszym przyjacielem - owieczką Elą :) Nigdy jej nie opuszcza, w szczególności, gdy śpi.

A teraz już zdjęcia z aparatu. Trochę ich jest, ale więcej oglądania, niż czytania.


Pierwszy dzień na plaży. Było dość chłodno, ale pierwsze budowle zdążyły już powstać. 


Przez większość wyjazdu towarzyszył nam mocny wiatr, więc trzeba było pilnować, żeby nic nie zwiało, w szczególności kapeluszy z głów :) 


Gdybym miała wybrać ulubione zdjęcie z wyjazdu, bez zastanowienia odpowiedziałabym, że to (nie dlatego, że sama je robiłam :)), ponieważ widać na nim wielką radość, no i po prostu jest mega urocze.


Udało mi się także uwiecznić dłoń Zuzi, którą mi podaje, żebym pomogła jej wstać i otrzepać się po kilkuminutowym tarzaniu i turlaniu się po piachu :) 


Karmiłyśmy też mewy i największą frajdę sprawiało nam, gdy podrzucałyśmy im jedzenie w górę, a one w locie je łapały. Niestety po jakimś czasie zleciało się ich tyle, że czułyśmy się osaczone i uciekłyśmy. 


Ostatniego dnia, pogoda bardzo się pogorszyła, że trzeba było ubrać kurtki, ale i tak poszliśmy jeszcze na plażę, aby zobaczyć, jak panowie pływają na Kite'ach, oraz żeby się przejść na popularny biały wiatrak. 




Piękne żaglówki na przystani.


Oraz wspominana już wcześniej latarnia morska. 

Mam nadzieję, że podobał się wpis i zapraszam na następne. Miłego dnia!
Pozdrawiam, Kasia. 

PS. Na poprawę humoru, nasze szalone minki :*
PS2 Stworzenie tego wpisu chyba było mi niepisane, ponieważ 2 razy usunęło mi cały tekst, po czym zapisało się i nic z niego nie zostało, a następnie nie chciało mi wczytać żadnych zdjęć, dlatego post powstał z opóźnieniem, bo straciłam z lekka cierpliwość :)